czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział trzynasty

   Tydzień minął jak z bicza strzelił. Dzisiejszy dzień zapowiadał się inaczej niż zwykle - dzisiejszy dzień, to dzień bankietu.
   Wraz z ekipą z pracy spotkaliśmy się w holu głównym hotelu ,,Belveder''. Hotel ten, ekskluzywny i drogi, urządzony był z
elegancją i smakiem.
   Odkluczałam właśnie drzwi do pokoju numer 352, który dzieliłam wraz z Clary. Gdy weszłam do środka, pierwszą rzeczą, która przykuła mój wzrok było olbrzymie okno. Niby nic specjalnego, sama w moim domu mam podobne, jednak widok miało powalający. Naprawdę. Basen wypełniony przejrzystą wodą, a wokół niego tłum przystojnych i umięśnionych mężczyzn. Można chcieć czegoś więcej?
   Opadłam plecami na łóżko wzdychając.
-Już wykończona? - zapytała Clary ze śmiechem - Nie zapominaj że wieczorem impreza!
-Spokojnie, myślę że kilka drinków postawi mnie na nogi - odparłam.
-Idziesz na basen? - zapytała entuzjastycznie.
   Zastanowiłam się chwilę.
-Jasne, chodźmy.
   Na dworze panował upał. Woda w basenie była przyjemnie chłodna. Usiadłam na jego brzegu i zanurzyłam w nim nogi, podczas gdy Clary przysiadła na leżaku obok Sebastiana. Wygląda na to, że nieźle się bawią.
  Machałam nogami na lewo i prawo gdy nagle pojawił się nade mną cień. Należał on do Janka.
-Hej - powiedział nieśmiało - Mogę się dosiąść?
   Kiwnęłam twierdząco głową. Chłopak zajął miejsce obok mnie.
-Fajny ten hotel - zagadnął - Co roku macie takie dwudniowe wypady?
-Tak - uśmiechnęłam się do siebie - Szefostwo twierdzi, że wszystkim należy się odpoczynek.
-No i mają rację - przyznał z uśmiechem.
   Wszystko działo się szybko. W jednej chwili siedziałam na brzegu basenu, a w drugiej na jego dnie. Wypłynęłam szybko na powierzchnię zaczerpując głośno powietrza. Usłyszałam śmiech Davida:
-Przepraszam, musiałem!
-Pomóż mi wyjść - wyciągnęłam ku niemu rękę. Gdy ją złapał, szybko wciągnęłam go do basenu. Zrobił się głośny plask, a woda ochlapała wszystkich dookoła, w tym wciąż siedzącego na brzegu Janka.
   Wraz z Davidem zaczęliśmy chlapać się wodą niczym dzieci. Było przy tym dużo śmiechu.
   Kilka minut później wyszliśmy z wody. Jasia już nie było.
   O godzinie dwudziestej zaczął się bankiet. Cała sala zapełniona była gośćmi, którymi byli agenci i agentki FBI z całego kraju. Wszyscy dostojnie ubrani, panowie w eleganckie garnitury, a panie w śliczne suknie.
   Miałam na sobie ciemnofioletową sukienkę do kolan, która była wyszywana nieco ciemniejszą koronką.
   Clary tańczyła z Sebastianem, więc zdana byłam sama na siebie. Podeszłam do barku i poprosiłam barmana o coś na rozluźnienie. W odpowiedzi dostałam jakiegoś kolorowego drinka. Wypiłam go rozglądając się wokół. Nie zauważyłam nikogo znajomego, poza Robertem, który wchodził na scenę. Nagle muzyka ucichła, a z głośników wydobył się jego głos:
-Witam wszystkich na trzydziestym siódmym już bankiecie! - rozległy się oklaski - Jak co roku, agenci FBI z całego kraju....
   Dalej już nie słuchałam. Wiedziałam co będzie dalej, on zacznie nawijać o przygotowaniach, o tym, jak cieszy się z całej imprezy i tak dalej.
   Bawiłam się słomką drugiego drinka, gdy nagle usłyszałam:
-Moniko, zapraszamy na scenę.
   Coś przegapiłam?
   Jak najszybciej odstawiłam drinka i ruszyłam w stronę Roberta, nerwowo wygładzając sukienkę. Wszyscy się na mnie patrzyli.
   Weszłam na scenę i ustawiłam się jak najdalej od mikrofonu. Robert podszedł do mnie i zaczął gratulować awansu, potem podeszli do mnie jacyś dwaj inni mężczyźni, prawdopodobnie agenci z innego regionu i uścisnęli mi rękę.
-Chciałabyś coś powiedzieć? - zapytał Robert.
-Nie - odparłam stanowczo i zeszłam ze sceny.
   Cztery drinki później wirowałam na sali tańcząc z przypadkowymi ludźmi. Wszyscy byli tacy mili! A jacy zabawni!
   W pewnym momencie podeszła do mnie Clary i szepnęła:
-Słuchaj, nie masz nic przeciwko, jeśli zamienię się na pokoje? - spojrzała na mnie wyczekująco.
-Nie co ty - wyszczerzyłam zęby - A z kim?
-Um... Ja pójdę spać do Sebastiana - przegryzła wargę - Ale nie wiem z kim on ma pokój.
   Podniosłam kciuk w górę i poszłam po kolejnego drinka.
   Tańczyłam z Davidem. Był bardzo blisko mnie, ale w sumie mi to nie przeszkadzało. Było fajnie. Ledwo trzymałam się na nogach, więc dobrze, że obejmował mnie tak mocno.
   Szeptał coś w moją stronę, ale nie rozumiałam jego słów. Coś tam ja, że śliczna czy coś takiego.
   Nagle jego twarz zaczęła się przybliżać do mojej. Nie spodobało mi się to. Chciałam sobie pójść, ale nie miałam siły się odsunąć. Nie miałam siły stać na własnych nogach.
   Poczułam szarpnięcie. David jakby się oddalił. Jak on to zrobił? Ej, ktoś mnie trzyma... Ktoś mnie wyprowadza... Jedyne co zdążyłam jeszcze zobaczyć, to wściekła twarz Davida.

Perspektywa Jasia
   Tańczyłem z jakąś dziewczyną, której imienia nawet nie zapamiętałem. Była ładna, ale nudna.
   Zakręciłem ją dookoła, gdy nagle zobaczyłem coś, co sprawiło, że żółć mi podeszła do gardła.
   Monika w objęciach tego gnojka! Zaraz, czy on.. No nie, ona jest pijana, a on tak to wykorzystuje!
   Ruszyłem szybko w ich kierunku, zostawiając za sobą zdziwnioną dziewczynę.
   Jego twarz coraz bardziej zbliżała się do ust Moniki. Nie czekałem,  złapałem dziewczynę i gwałtownie szarpnąłem do tyłu. Wylądowała w moich objęciach. Czułem, że gdyby nie miała oparcia, upadłaby.
   Posłałem Davidowi wściekłe spojrzenie. Nie widziałem jego reakcji, bo śpieszyłem się, żeby wyprowadzić Monikę zanim ktokolwiek zwróci uwagę na jej stan.
   W drodze do windy dziewczyna kompletnie straciła kontakt z rzeczywistością. Wziąłem więc ją na ręce.
   Gdy wciskałem numer piętra przypomniało mi się, że Sebastian mówił coś o zamianie pokoju. Dobrze się składa, będę mógł ją przypilnować.
   Położyłem Monikę na jednym z łóżek i spojrzałem na nią z góry. W takim stanie jej jeszcze nie widziałem.
   Delikatnie podniosłem jej nogę do góry i zsunąłem z niej szpilkę. Usłyszałem cichy jęk z jej ust. Po chwili powtórzyłem całą operację z drugą nogą.
   Nagle dziewczyna się obudziła.
   Z jej ust wydostało się kilka jęków zdziwienia. Oraz jeden jęk, który zapadł mi w pamięć:
-Jaś?
-Tak - odpowiedziałem cicho.
-Zdejmiesz ze mnie sukienkę?
   Przełknąłem głośno ślinę, ale pozostałem w bezruchu.
-Proszę - wyszeptała.
   To mnie przekonało. Podszedłem do niej i przysiadłem na brzegu łóżka. Podniosłem ją do pozycji siedzącej i powoli zacząłem odpinać suwak.
   Nie mogłem się powstrzymać i opuszkami palców przejechałem wzdłuż jej kręgosłupa. Nie wiem czy sobie tego nie uroiłem, ale wydawało mi się, że cicho jęknęła.
   Zsunąłem z niej sukienkę pozostawiając dziewczynę w samej bieliźnie. Wyglądała strasznie seksownie... Miałem ochotę rzucić się na nią, ale nie mogłem. Nie licząc faktu, że byłoby to nieetyczne, to była pijana.
   Podszedłem do swojego łóżka, które znajdowało się kilka metrów dalej i zacząłem się rozbierać.
-Będziesz spał ze mną? - usłyszałem słaby głos Moniki.
-Nie - odparłem, odwrócony do niej tyłem.
-Dlaczego?
-Chyba, że byś chciała - dodałem spoglądając przez ramię.
-Lubię z tobą spać - wymruczała, zapewne spowodowane to było alkoholem.
   Westchnąłem cicho i ułożyłem się obok niej na łóżku. Dziewczyna przytuliła się do mojej klatki piersiowej. Byłem tym naprawdę zaskoczony.
-Jak z tobą śpię nie śnią mi się koszmary - powiedziała i spojrzała na mnie. Nagle zaczęła przybliżać swoją twarz do mojej.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Powoli, powolutku między Jasiem i Moniką zaczyna się coś dziać ^^
Zapraszam do komentowania :D
Pytania kierujcie na aska - http://ask.fm/Im_not_Cinderella

niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział dwunasty

 Dzień skończył się równie szybko, jak się zaczął. Na zegarku widniała godzina 21:07, a ja wciąż tkwiłam w biurze i odrabiałam zaległości. Pracy zostało mi jeszcze na mniej więcej godzinę.
   Biuro opustoszało, w środku zostałam tylko ja. Wstukiwałam właśnie coś do komputera, gdy usłyszałam odgłos zbliżających się kroków. Podniosłam głowę w górę i zobaczyłam nad sobą Janka.
-Co ty tu jeszcze robisz? - zapytał zdziwiony.
-Piszę raporty - mruknęłam pochylona nad klawiaturą - Pytanie brzmi, co ty tutaj robisz?
-Zapomniałem telefonu - odparł - Potrzebujesz pomocy?
-Nie - sięgnęłam po teczkę leżącą na skraju biurka.
-Będziesz wracać po nocy? - wypalił, nieco zdenerwowanym głosem.
-Mhm - wciąż nie odrywałam wzroku od papierów.
-Autem?
-Motorem.
   Nastała chwila ciszy. Ciszy tak głębokiej, że musiałam spojrzeć w górę, aby się upewnić, czy chłopak sobie nie poszedł.
-Coś jeszcze? - spytałam nieco zirytowana, ze względu na zmęczenie nawałem pracy.
-Nie - pokręcił głową.
-No to na razie - mruknęłam sięgając po kubek z kawą.
   Janek nic nie powiedział. Odwrócił się na pięcie i wyszedł.
   O godzinie 22:11 skończyłam wypełniać ostatni dokument. Wolność. Nareszcie, jestem padnięta. Wstałam od biurka hałaśliwie odsuwając krzesło, po czym skierowałam się ku wyjściu, gasząc światło w każdym pomieszczeniu, przez które przechodziłam. Przy wejściu głównym stał ochroniarz, więc na szczęście nie musiałam zakluczać budynku. Skierowałam się więc ku wyjściu na podziemny parking, na którym czekał na mnie, mój ukochany motocykl Bob.
   Parking był prawie pusty. Poza moim motocyklem znajdowały się tam tylko dwa auta. Podejrzewam, że należą do ochroniarzy.
   Właśnie szukałam w torebce kluczy, gdy usłyszałam jakiś dziwny dźwięk. Rozejrzałam się po parkingu. Nie zauważyłam nic podejrzanego. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do poszukiwania kluczy. W jednej chwili runęłam na podłogę pod czyimś ciężarem.
   Szarpałam się próbując zrzucić napastnika. Był on ciężki, ale dałam radę. Właśnie miałam go obezwładnić, gdy ktoś złapał mnie za ręce i zacisnął za moimi plecami. Kopnęłam tę osobę w piszczel i usłyszałam zduszony krzyk:
-Ty suko!
   Miałam zamiar znowu go zaatakować, gdy mężczyzna, którego wcześniej z siebie zrzuciłam powrócił do gry. Uklęknął i mocno objął obie moje nogi. Cholera.
   Nagle poczułam jak czyjaś ręka majstruje mi po rozporku. Skoro jeden trzyma mi plecy, a drugi nogi... Musi byc ktoś trzeci. Nie mam szans bez broni.
   Moją jedyną nadzieją był krzyk, który wydarł się z mojego gardła. Został po chwili całkowicie stłumiony przez dłoń jednego z napastników.
-Ciiii, nie krzycz. To będzie tylko trochę bolało - szepnął jakiś obrzydliwy głos - Ktoś musi zapłacić za błędy twojego kochasia.
   Czułam, jak moje spodnie powoli ześlizgują się z moich bioder, gdy zdarzyło się COŚ.
   Najpierw poczułam, że gość, który trzymał moje ręce zwolnił uścisk. Następnie usłyszałam, jak ten, który mnie rozbierał krzyczy i pada z impetem na ziemię. Mając wolne ręce nie czekałam zbyt długo z reakcją. Kilkoma szybkimi chwytami unieszkodliwiłam mężczyznę, który trzymał moje nogi. Gdy tylko odwróciłam się by zobaczyć, co tak właściwie się stało, zobaczyłam Janka.
   Chłopak stał, lekko zgarbiony i zadyszany nad zakrwawionym mężczyzną. Włosy miał w nieładzie, a jego spojrzenie było groźne i gniewne.
   Chciałam mu podziękować, wręcz wykrzyczeć jak bardzo jestem mu wdzięczna, ale nie mogłam. Zamiast tego stałam jak głupia, patrząc się na niego z lekko otwartą buzią.
-Idziemy - powiedział stanowczo i pociągnął mnie za rękę w stronę jednego z dwóch samochodów. Nie protestowałam. Nie miałam odwagi.
   W środku było ciepło. Bardzo ciepło. Wręcz gorąco. Siedziałam, oparta łokciem o szybę i  zakrywałam sobie dłonią oczy. Dopiero docierało do mnie, co się właściwie stało.
   Dyskretnie spojrzałam na Janka. Minę wciąż miał wściekłą, a knykcie palców pobielałe.
-Dziękuję - szepnęłam i poczułam, jak zaszkliły mi się oczy. O nie.
   Chłopak wypuścił z ust powietrze. Miałam wrażenie, jakby mu ulżyło. poza tym, nie powiedział do mnie nic, aż do zaparkowania samochodu na parkingu.
-Myślałam że odwieziesz mnie do domu - powiedziałam, gdy chłopak wysiadał z samochodu.
-No i odwiozłem - odparł.
-Ale do mojego...
   Chłopak rzucił mi groźne spojrzenie. Nie chciałam z nim dyskutować, więc pospiesznie odpięłam pas i otworzyłam drzwi auta.
   Znowu znalazłam się w TYM salonie. Tym samym, w którym zobaczyłam krwawiącego Janka. Teraz siedział naprzeciwko mnie i utkwił we mnie badawcze spojrzenie.
   Nie ukrywam, onieśmielał mnie tym spojrzeniem. Starałam patrzeć się wszędzie, byle nie na niego. Nagle ciszę przerwał jego zaskakująco łagodny głos:
-Nic ci nie jest?
-N..Nic - wyjąkałam.
-Przepraszam cię, to wszystko moja wina - powiedział przepraszająco - Nie wiedziałem, że będą chcieli cię skrzywdzić...
-O czym ty mówisz? Znasz ich?
-Tak.
   Cisza.
-Skąd? - zapytałam nieco zdenerwowana.
-Już ci mówiłem, to starzy znajomi...
   Przerwałam mu:
-Jacy znowu starzy znajomi? I czemu się na mnie rzucili? I co robiłeś na parkingu?! - wybuchnęłam.
   Chłopak westchnął ciężko:
-Może kiedyś ci o nich powiem, ale nie teraz. Nie teraz - pokręcił głową.
-Dobra. Ale chcę usłyszeć odpowiedź na resztę moich pytań - z każdym słowem byłam coraz pewniejsza siebie. Janek ponownie westchnął:
-Po prostu chcieli mnie skrzywdzić. A na parkingu byłem, bo chciałem się upewnić, że bezpiecznie dotrzesz do domu.
-Ale..
-Późno już. Pora spać - powiedział i poszedł po schodach na górę, zostawiając mnie w salonie z głową pełną myśli.

Perspektywa Jasia
   Leżałem w łóżku już jakieś dwie godziny nie mogąc zasnąć. W głowie
miałem tysiąc myśli. Gdyby mnie nie było na tym parkingu... Nie chcę nawet o tym myśleć. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś jej się stało.
   Co za popierdoleńcy! Jak ich spotkam następnym razem to im nie daruję. Miarka się przebrała.
   Skąd oni o niej wiedzieli? Obserwowali mnie? Mój dom? Lub co gorsza... ją?
   Jak oni śmieli ją dotknąć? JAK?!
   Muszę ją chronić. Nie pozwolę, aby cierpiała z mojej winy. Nie pozwolę.

Perspektywa Moniki
   Wybiła godzina szósta rano, gdy się obudziłam. Wstałam z łóżka niezwykle pobudzona. Miałam na sobie te same ubrania, co wczoraj.
   Skierowałam się do salonu, gdzie usiadłam na kanapie. Cały dom spowity był w nienagannej ciszy. Jak zawsze.
   Janek chyba jeszcze śpi.
   Nie chcąc go obudzić, na palcach podeszłam do drzwi i opuściłam jego dom.
   Szłam wolnym krokiem w stronę biura. Znajdowało się dosyć daleko, więc idąc powoli, powinnam zjawić się tam na czas. A nawet wcześniej.
   Wybiła godzina 6:48, gdy usiadłam przy moim biurku. Poza mną w pracy zjawił się też Robert i Clary.
   Cały czas starałam się nie myśleć o wczorajszym incydencie i próbowałam zająć głowę czymś innym. Okazało się to trudne, zwłaszcza gdy tylko zobaczyłam Janka. Wyglądał na wściekłego.
-Pozwól - warknął i ciągnąc mnie za łokieć wyprowadził mnie z biura. O co mu znowu chodzi?
-No co? - zapytałam niczym zbuntowana nastolatka.
-Dlaczego mnie nie obudziłaś? Zawiózłbym cię - ton wciąż miał groźny.
   Spojrzałam na niego jak na skończonego debila.
-Słuchaj, dziękuję ci za tę akcję ratunkową - mój głos zrobił się łagodny
- ale nie traćmy głowy, teraz już wiem, że powinnam uważać, więc nic mi nie grozi. Możesz mnie tak mocno nie ściskać?
   Chłopak zrobił przerażoną minę i natychmiast puścił mój łokieć.
-Przepraszam - powiedział szybko.
-W porządku. Ja wracam do pracy, tobie też to radzę - uśmiechnęłam się życzliwie i odwróciłam się na pięcie.
-I tak będę starał się cię chronić - usłyszałam za sobą głos Janka.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziękuję za ponad 1400 wyświetleń na moim blogu. :)
Zapraszam do komentowania rozdziałów. :)
Pytania proszę kierować na mojego aska : *KLIK*

środa, 8 kwietnia 2015

Rozdział jedenasty

   Stałam pośrodku kabiny i pozwalałam, aby woda opryskiwała moje nagie ciało. W międzyczasie rozmyślałam o Janku. Co ma znaczyć, że jego ,,starzy znajomi'' go tak urządzili? Dlaczego? Jak udało mu się uciec? W co on...
   Moje rozmyślania przerwał odgłos pukania do drzwi.
-Żyjesz tam? - usłyszałam głos Jasia.
   Dopiero zdałam sobie sprawę, że zajmuję łazienkę już co najmniej czterdzieści minut.
-Tak, zaraz wychodzę - odkrzyknęłam i czym prędzej sięgnęłam po ręcznik, którym się owinęłam.
-Myślałem że się tam utopiłaś - powiedział chłopak minutę później, gdy mijałam go w drzwiach.
-Przepraszam, zapomniałam że nie jestem u siebie... - odparłam zmieszana. Chłopak uśmiechnął się.
-Nic nie szkodzi - powiedział i zniknął za drzwiami łazienki.
   Kilka chwil później, podczas ekspresowego ubierania się - ekspresowego, w razie gdyby Janek wyszedł z łazienki wcześniej niż to sobie zaplanowałam - znowu oddałam się rozmyślaniu i snuciu wielu teorii na temat chłopaka.  Najprościej byłoby go po prostu zapytać, ale nie sądzę, aby to było stosowne. Gdy go wcześniej zapytałam o to, kto dźgnął go nożem, nie wydawał się tym zachwycony. Już wolę żyć w niewiedzy, niż żeby uznał mnie za natrętną.
   Rozdzielałam właśnie swoje mokre włosy palcami, gdy w pokoju zjawił się Jaś. Od pasa w górę był nagi, a na biodrach miał zawiązany ręcznik.
Mimo, że wczoraj spędziłam pół dnia na opatrywaniu go, to dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak ten chłopak jest dobrze zbudowany.
-Masz kręcone włosy? - spytał, sprawiając wrażenie zaciekawionego i zaskoczonego.
   Bardziej niż on, ja byłam zaskoczona, gdyż kompletnie nie spodziewałam się takiego pytania.
-Tak... niestety - odparłam.
-Dlaczego niestety? - spytał, wciąż nie odrywając wzroku od burzy loków na mojej głowie.
-Nie lubię ich.
-Są śliczne.
   Spłonęłam rumieńcem. Szybko odwróciłam głowę w stronę lustra i wróciłam do rozdzielania włosów. Z moich policzków nie chciał spełznąć czerwony kolor. W odbiciu lustra widziałam, jak Janek znika za drzwiami łazienki z czystymi ubraniami w ręku.
   Wypuściłam z ulgą powietrze z ust, choć wcześniej nawet nie wiedziałam, że wstrzymuję oddech. Co to ma znaczyć?
   Godzinę później stałam w salonie, z suchymi już, aczkolwiek poskręcanymi włosami i szykowałam się do wyjścia.
-Dzięki za opiekę... - wydusiłam do chłopaka.
-To chyba ja powinienem to powiedzieć.
   Posłałam mu blady uśmiech.
-To ja będę się zwijać, poradzisz sobie?
-Tak, nie jest tak źle - uśmiechnął się nieśmiało.
-Widzimy się w biurze?
-Widzimy się w biurze.
   Zegarek wskazywał godzinę 5:37, na dworze było już jasno. Obudziłam się jeszcze przed budzikiem, co zdarza mi się często. W moim łóżku było mi niewygodnie. Cały dom spowity był w ciszy, od której zdążyłam już się odzwyczaić. Byłam w swoim domu, a jednocześnie czułam się nieswojo. To naprawdę dziwne uczucie.
   Droga do pracy na moim ukochanym motocyklu jak zwykle zajęła raptem kilka minut. Kilka minut całkowitej wolności i ukochanej adrenaliny.
   Przekraczając próg biura nie spodziewałam się takiego odzewu. Gdy tylko postawiłam nogę za framugą usłyszałam radosny krzyk Davida, Clary i Sebastiana, naszego speca od kamuflażu. Posłałam im spojrzenie w stylu co-wam-odbiło i ruszyłam w kierunku swojego biurka. Nie było mi dane jednak tam dotrzeć, gdyż przede mną wyskoczył David.
-Jak się masz? - wręcz wykrzyczał emanując radością.
-Co wy tacy szczęśliwi? - spytałam ponuro. Mężczyzna uśmiechnął się pobłażliwie.
-Monika, Monika, Monika... - pokręcił głową - jest co świętować.
-Niby co?
-Awans.
-Czyj?
-Twój!
   Spojrzałam zza Davida na resztę pracowników - wszyscy poza Andreą uśmiechali się do mnie pokrzepiająco. Wróciłam wzrokiem do chłopaka.
-Mówisz serio?
-Jak najbardziej - powiedział szczerząc się od ucha do ucha.
-Ale niby w jaki sposób? - spytałam z niedowierzaniem - przecież ostatnią akcję zawaliłam i... - chłopak mi przerwał.
-Nic nie zawaliłaś. Wręcz przeciwnie, wyszło lepiej niż byśmy chcieli.
   Nie dowierzałam jego słowom. To niemożliwe.
-Ale... ale... że co?!
-Chodź usiądziemy, wszystko ci opowiem.
   Udaliśmy się do mojego biurka, po którego obu stronach usiedliśmy. Oparłam łokcie i spojrzałam na niego oczekując wyjaśnień.
-No więc zaczęło się od tego, że Lubasznikow trafił na przesłuchanie.
-Mhm - mruknęłam. David kontynuował:
-Facet kompletnie nie chciał nic powiedzieć. Twierdził, że uśpił cię w celu obronienia się, a nas zaatakował bo pomyślał, że jesteśmy włamywaczami - zrobił krótką pauzę - powiedział, że to my powinniśmy trafić za kratki. Prezydent dowiedział się o tym, że Lubasznikow jest zatrzymany i domagał się wyjaśnień. Ponadto chciał nawet zwolnić ciebie, mnie i Roberta. Zrobiłby to, gdyby nie ty. Gdy Clary przyniosła nam pendrivea od ciebie, sprawa przybrała zupełnie inny obrót. Z początku Lubasznikow wypierał się wszystkiego, ale gdy tylko go przycisnęliśmy zaczął gadać. Okazało się, że sprawa jest poważniejsza niż sądziliśmy na początku. Co najśmieszniejsze, z prezydentem nie ma to wielkiego związku.
-To czemu zlecił śledzenie go? - spytałam.
-Ze ściśle strzeżonych akt spoczywających pod opieką prezydenta coś zniknęło. Nie było wiadomo co, jednak było wiadome, że to sprawka Lubasznikowa. Prezydent pomyślał więc, że gość chce go ośmieszyć, albo w coś wrobić, bądź cokolwiek innego, co mogło by mu zaszkodzić.
-A o co chodzi z tym Programem Ochrony Świadków?
-Cóż, to już grubsza sprawa. Nie wiemy jeszcze wszystkiego, ale Lubasznikow twierdzi, że on był tylko pośrednikiem i miał go tylko dostarczyć.
-Komu?
-Tego nie wiemy.
-Ale po co jeździł po tylu krajach zamiast w jak najszybszym czasie przekazać ,,przesyłkę'' ?
-Tego też nam nie wiadomo.
-Cóż, z tego co mówisz wnioskuję, że ciekawa sprawa się szykuje. Kiedy Lubasznikow ma następne przesłuchanie?
   David na chwilę się zamyślił.
-Z tego co wiem, to ma je regularnie co trzy dni.
   Oparłam się wygodnie o oparcie fotela i skrzyżowałam ręce na piersi.
-No to chyba muszę złożyć mu wizytę.
   David uśmiechnął się zadziornie.
-Cała ty - pokręcił głową ze śmiechem.
   W tym samym momencie w progu drzwi wejściowych stanął Janek. Jak zwykle ubrany był stylowo, a jednocześnie elegancko. Miał zmierzwione włosy, całe w nieładzie, co dodawało mu uroku. Jego młoda twarz dzisiaj wyglądała dojrzalej niż zwykle. Czyżby ciężka noc?
   Chłopak wolnym krokiem podszedł do mojego biurka.
-Cześć - powiedział, patrząc na mnie.
-Hej - uśmiechnęłam się. Kąciki ust chłopaka lekko się poruszyły, ale nic więcej. Wszystko z nim w porządku?
-Dobrze się czujesz? - spytałam, wciąż nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego.
-Tak - mruknął i przeniósł wzrok na Davida, który siedział w jego fotelu.
-A, chcesz usiąść? - zapytał David Janka, nieco zbyt przejętym tonem - już się usuwam.
   Chłopak z pośpiechem wstał z fotela i gestem zaprosił Jasia do  zajęcia miejsca. Jak dla mnie było to trochę przesadzone. No cóż... David.
-A i jeszcze jedno - rzucił chłopak na odchodnym - Robert chciałby cię widzieć - puścił do mnie oczko i odszedł.
-Jak się czujesz? - zapytałam raz jeszcze Jasia - nie wyglądasz najlepiej.
-No dzięki - uśmiechnął się - czuję się dobrze, nie martw się.
   Posłałam mu łagodny uśmiech.
   Siedziałam w biurze Roberta i słuchałam opowieści Davida, z nieco bardziej rozbudowanymi opisami. Co jakiś czas potakiwałam głową.
-No a teraz musimy jeszcze z niego wyciągnąć resztę informacji - spojrzał na mnie z szacunkiem - liczę na ciebie.
-Nie ma sprawy, zjawię się na najbliższym przesłuchaniu - odparłam.
-Pozostaje jeszcze jedna kwestia - twój awans.
   Spojrzałam na niego wyczekująco.
-Tak się składa, że nadarzyła się idealna okazja, aby go ogłosić.
-Tak?
-Coroczny dwudniowy bankiet dla agentów.
   Zatkało mnie. Te bankiety wbrew pozorom sa nawet spoko. No ale żeby od razu na nim ogłaszać mój awans...
-Ale musimy to robić z takim rozgłosem? - wbiłam wzrok w swoje kolana.
   Zarechotał chrypliwym głosem.
-Nie musimy, ale to doskonała okazja aby pochwalić się, jakich złotych pracowników mamy w NASZYM biurze.
   Posłałam mu ciepłu uśmiech.
-A gdzie w tym roku ten bankiet? - spytała mnie Clary podczas przerwy na lunch.
-Nie wiem, nie pytałam, wiem jedynie, że będzie trwał dwa dni i na ten czas będziemy przebywać w jakimś hotelu.
-Pamiętam ten bankiet rok temu... - powiedziała rozmarzonym głosem -co to się działo...
-Ja niewiele pamiętam, trochę przesadziłam z tequilą - odparłam, po czym obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
-A tak, pamiętam... Pamiętam też jak weszłaś na stół i chciałaś tańczyć - zaczęła się śmiać - i jak David cię potem wynosił - tu nie wytrzymała i oddała się dwuminutowemu napadowi śmiechu.
-No cóż - powiedziałam, gdy dziewczyna się uspokoiła - ja przynajmniej nie wrzuciłam Roberta do basenu.
   Spojrzałyśmy po sobie, po czym obie oddałyśmy się niekontrolowanemu napadowi śmiechu.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie po małej przerwie świątecznej :D
Mam nadzieję, że jesteście ze mnie dumni, gdyż nie robię z siebie polsatu już od dwóch rozdziałów :D
W razie pytań zapraszam na mojego aska:

http://ask.fm/Im_not_Cinderella

ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA :)

piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział dziesiąty

Siedziałam na łóżku chłopaka i oglądałam telewizję, gdy usłyszałam odgłos otwieranych drzwi. Zgramoliłam się z łóżka i udałam się do salonu. Zamarłam z przerażenia zatrzymując się w pół kroku.

 Zobaczyłam Jasia klęczącego na podłodze. Jedną ręką trzymał się za brzuch, a drugą opierał na podłodze, chroniąc się przed upadkiem. Bez chwili namysłu podbiegłam do niego i z impetem walnęłam kolanami o ziemię.
-Co ci się stało? - zapytałam przerażona. Chłopak nie odpowiedział. Jedną rękę położyłam na jego zimnym policzku i odwróciłam jego głowę w moją stronę.
-Co się stało? - powtórzyłam.
   W tym momencie chłopak jęknął i zwinął się w kłębek. Zauważyłam, że na podłodze pojawiły się krople krwi.
-Chodź. Dasz radę wstać?
   Jaś kiwnął potwierdzająco głową i wsparty na mnie pokuśtykał w stronę swojego pokoju, cały czas zaciskając dłoń na brzuchu.
   Opadł plecami na łóżko, a na jego twarzy pojawił się grymas bólu.
-Dzwonię po pogotowie - powiedziałam i już miałam oddalić się od łóżka, gdy chłopak złapał mnie za rękę:
-Nie... proszę nie.. - wyjęczał.
-Ale...
-Nie chcę jechać do szpitala... nie mogę...
   Nie wiem dlaczego nie może jechać do szpitala, ale nie miałam zamiaru teraz go o to pytać.
-No dobrze, ale muszę cię opatrzyć - przysiadłam na brzegu łóżka i delikatnie zdjęłam jego czerwoną od krwi dłoń z brzucha, po czym podwinęłam jego koszulkę.
   Krew lała się strumieniami, ale i tak poznałam tę charakterystyczną ranę.
-Ktoś cię pchnął nożem - stwierdziłam - uciskaj jeszcze chwilę to miejsce, ja skoczę po jakieś bandaże. Gdzie trzymasz apteczkę?
   Czterdzieści minut pełnych jęków i bólu później, po zatamowaniu krwi i odkażeniu rany, zabrałam się do założenia opatrunku. Gdy skończyłam, zapytałam czule:
-Jak się czujesz?
-Lepiej, ale nadal źle - wychrypiał.
-Masz szczęście, że rana nie była głęboka, bo inaczej nie obeszłoby się bez pomocy lekarza.
-Wiem... - jego głos był jeszcze słabszy niż przedtem. Spojrzałam na jego twarz. Lśniła od potu.
-Nie masz czasem gorączki? - zapytałam i automatycznie położyłam dłoń na jego czole. Było wręcz gorące - zrobię ci okład, poczekaj chwilę.
   Siedziałam na brzegu łóżka wpatrując się w śpiącego chłopaka. Nie wiem która jest godzina, ale wiem, że jest już naprawdę późno.
   Jan spał niespokojnie, co chwilę cicho pojękiwając. Był blady na twarzy.
   Gdy jęknął kolejny raz, odruchowo chwyciłam jego dłoń. Nie wiem dlaczego, po prostu to zrobiłam. Chłopak chwilę po tym przestał się wiercić i krzywić, a ja uspokojona, że jest już z nim dobrze, zsunęłam się na podłogę i oparta głową o łóżko zasnęłam, wciąż trzymając jego dłoń.

Perspektywa Jasia

   Obudziłem się wcześnie. Byłem nieco zdezorientowany, ale świadomy. Czułem ból i pieczenie w miejscu, gdzie zostałem pchnięty nożem, ale uczucie było do wytrzymania i szczerze mówiąc, bywało już gorzej.
   Powoli podniosłem się do pozycji siedzącej. Wydałem niekontrolowany jęk bólu i odruchowo przycisnąłem dłoń do opatrunku. Dopiero wtedy zauważyłem, że w drugiej trzymałem dłoń Moniki.
   Głowa dziewczyny spoczywała na kancie łóżka, reszta jej ciała zaś na podłodze. Ja tu się wyleguję na łóżku, a ona śpi w pozycji siedzącej na ziemi?
   Poczułem gniew. Gniewałem się na nią. Nie lubię, jak ktoś się dla mnie poświęca. Nienawidzę.
   Gniew minął zaskakująco szybko. Zbyt szybko jak na mnie. Normalnie wygarnąłbym to jakiejś dziewczynie. Ale to nie jest jakaś dziewczyna. To jest Monika.
   Zgramoliłem się z łóżka i wziąłem dziewczynę na ręce.To może być ryzykowne posunięcie zważając na moją ranę, ale nie obchodzi mnie to teraz.
   Ciepło jej ciała było takie uspokajające. Nie chciałem jej wypuszczać z ramion, powiem więcej, chciałem ją obudzić i w pełni świadomą  przytulić do siebie. I już nie wypuścić. Nie zrobiłem tego jednak. Gdyby nawet żywiła do mnie jakieś uczucie, wybiłaby mnie sobie z głowy gdyby się dowiedziała, jaki jestem naprawdę.
   Niechętnie położyłem dziewczynę na zabrudzonej krwią pościeli. Nie robi to dużej różnicy, gdyż sama ręce i koszulkę miała umazaną czerwonym płynem.
   Miałem zamiar udać się spać dalej, na kanapę w salonie, ale coś mnie powstrzymywało. Nie chcę stąd iść. Nie chcę.
   Delikatnie położyłem się obok dziewczyny. Obserwowałem ją kątem oka, jednak po dłuższej chwili stało się to męczące, więc przewróciłem się na bok. Analizowałem jej śpiącą twarz centymetr za centymentrem. Nie wiem co mnie podkusiło, ale pogładziłem dłonią jej policzek. Ma taką gładką skórę...
   Wróć do rzeczywistości Janek. Ta dziewczyna nigdy nie będzie twoja. Nigdy.
   Ze smutkiem zabrałem rękę z jej twarzy i położyłem ją na jej brzuchu. Przysunąłem się bliżej. Moje ciało przylegało do jej ciała. Utopiłem twarz w jej szyi i napawałem się jej wonią. Ona pachnie tak słodko. Ten zapach uzależnia. Ciekawe jak smakuje...
   Stop. Kurwa stop! Nie możesz! Są kurwa jakieś pierdolone granice!
   Przewróciłem się z powrotem na plecy, a wzrok utkwiłem w suficie. Miałem w tym momencie ochotę w coś uderzyć. Naprawdę muszę o niej zapomnieć.
   Jednak trudno zapomnieć o kimś, kto opiekował się tobą gdy ty sam nie potrafiłeś. W pracy jest zimna, to fakt, wręcz lodowata, ale tak naprawdę to czuła i troskliwa dziewczyna. Była taka delikatna gdy mnie opatrywała... Widziałem, że była przejęta moim stanem.
   Jest też opcja, że to wszystko sobie uroiłem.
   Nieważne.
   Idę spać.
   Odwróciłem się z powrotem w stronę Moniki. To będzie ostatni raz - szepnąłem i zasnąłem, przytulony do dziewczyny.

Perspektywa Moniki

   Ale mi się miło leżało. Nie sądziłam, że podłoga może byc taka wygodna i ciepła! Nie sądziłam też, że podłodze bije serce...
   Dopiero w tym momencie uświadomiłam sobie, że wcale nie leżę na podłodze, tylko na łóżku. A bicie serca, które odczuwam należy do Jasia.
   Chłopak oplótł mnie rękami niczym winorośl. Sama też nie próżnowałam - moja prawa ręka była przerzucona w jego pasie, a nos wetknęłam mu w szyję. Nie wiem jakim sposobem znaleźliśmy się w takiej pozycji, ale mi ona odpowiada.
   Chciałam z powrotem zapaść w sen, bo rzadko kiedy leży mi się tak wspaniale, ale coś mi przeszkadzało. Było to ciepłe i kleiste uczucie na moim brzuchu. Z początku pomyślałam, że to tylko złudzenie, jednak gdy spojrzałam w dół zobaczyłam, że cała jestem oblepiona krwią.
   Wyskoczyłam z łóżka jak oparzona, budząc przy okazji chłopaka.
-Co... co się stało? - wymamrotał.
-Twój brzuch... rana ci się musiała znowu otworzyć ! - niemal wykrzyczałam.
   Janek spojrzał w dół. Sądząc po jego minie, nie przejął się zbytnio litrami krwi, które teraz wsiąkały w prześcieradło. Spojrzał na mnie i z przepraszającą miną wzruszył ramionami.
-Pójdę po opatrunki - westchnęłam i skierowałam się do łazienki. Gdy wróciłam, chłopak zdejmował z siebie koszulkę.
-Połóż się - poleciłam, a chłopak opadł plecami na łóżko. Wzrok miał skierowany w sufit.
-Boli? - spytałam chwilę później, podczas obmywania okolic rany z krwi.
-Jest do zniesienia - odparł.
-Kto ci do zrobił? - spytałam, dając upust swojej ciekawości.
-Starzy znajomi - powiedział spięty.
-No to kiepscy z nich znajomi - rzuciłam na rozluźnienie atmosfery.
-To prawda - potwierdził, tym razem lekko się uśmiechając.
   Kilka minut później skończyłam zakładać opatrunek.
-Powinieneś iść pod prysznic, jesteś cały w krwi - stwierdziłam.
-A ty wyglądasz jakbyś pracowała w rzeźni - odparł chichocząc. Spojrzałam w dół - faktycznie, moja koszulka i spodnie, nie wspominając o rękach umazane były czerwonym płynem. Skrzywiłam się na ten widok.
-Nie masz nic przeciwko jeśli pójdę pierwsza? - zapytałam.
-Oczywiście że nie - uśmiechnął się - A, Monika... - powiedział, gdy przekraczałam próg łazienki - dziękuję.
   Nic nie odpowiedziałam, tylko uśmiechnęłam się do niego i weszłam do środka.
_________________________________________________________________________________
Dziękuję wam za te wszystkie miłe komentarze pod ostatnim rozdziałem. To naprawdę bardzo mnie motywuje do pisania :)
Mój blog ma już ponad 950 wyświetleń, z czego jestem niesamowicie dumna ! :) Jeszcze raz Wam dziękuję. :>
W razie pytań zapraszam na mojego aska:
Ask Moni :D