wtorek, 31 marca 2015

Rozdział dziewiąty

  Pod kołdrą było ciepło i przytulnie. Nie spałem. Buzowały we mnie emocje. Nie mogłem tego powiedzieć o Monice, która spała w najlepsze. Już nie krzyczała, nie wierciła się, po prostu leżała i cichutko oddychała. Wyglądała tak słodko i niewinnie. Leżałem wpatrzony w nią już dobrą godzinę, ale bez problemu mogę leżeć tak jeszcze nawet cztery.
   O piątej trzydzieści już nawet mnie dopadło zmęczenie, więc zwrócony w stronę śpiącej dziewczyny zasnąłem.
Obudziłem się o dziewiątej z Moniką w ramionach. Głowę miała opartą o moją klatkę piersiową, a ręką obejmowała mój brzuch. Nie wiem jak to się stało, ale nie mam prawa narzekać. Niestety, nie było dane mi tak leżeć, gdyż gdy tylko zauważyłem, że kołdra się z niej zsunęła, a ona znowu była w tym seksownym gorsecie poczułem, że coś dzieje się w dolnej partii mojego ciała. Nie mogłem pozwolić, aby Monika to zauważyła, więc chcąc nie chcąc, wstałem z łóżka i okryłem dziewczynę kołdrą.
 
Perspektywa Moniki
   Promienie słońca padające na moją twarz wybudziły mnie ze snu. Otworzyłam oczy, jednak  po chwili znowu je zamknęłam. Leżało mi się tak miło... ale jednak niedostatecznie miło. Czegoś tu brakuje... Moment! Gdzie jest Jaś?
   A dlaczego miałby tu być idiotko? Wczoraj ze mną został, to fakt, ale to nic nie znaczy, zwykła pomoc dla potrzebującej, nic więcej. W ogóle co mi odbiło z tym, żeby zapytać go czy będzie ze mną spał? Co on sobie o mnie pomyślał? Jezu....
   Nieśpiesznie wyszłam z łóżka i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Przypominało mi trochę mój pokój, ale było większe i z inaczej rozmieszczonymi meblami.
   Czułam, jak żyła pulsuje na moim czole. Głowa mnie trochę bolała, ale już nie tak jak wczoraj. Osłabienie również się zmniejszyło, więc mogłam już funkcjonować.
   Zmierzałam w kierunku drzwi, gdy uświadomiłam sobie, że mam na sobie tylko gorset i majtki. Zatrzymałam się w pół kroku. Chciałabym móc się w coś ubrać, tylko w co...
   Zauważyłam, że drzwi od szafy są lekko odsunięte, więc zajrzałam do środka. W środku na wieszaku wisiało mnóstwo koszul, które były posegregowane kolorami. Na półkach poskładane w kostkę leżały t-shirty. Uznałam, że Janek chyba się nie obrazi jak pożyczę jedną z koszulek. Wzięłam pierwszą lepszą. Była to o wiele na mnie za duża czarna koszulka z zielonym nadrukiem na środku. Nie jestem pewna, bo się nie przyjrzałam, ale to chyba żółw lub coś w tym rodzaju.
   Nieśmiało wyszłam z pokoju. Moje oczy natychmiast odnalazły Jasia, który stał plecami do mnie wpatrzony w okno. Ręce trzymał w kieszeniach dresów, a wzrok miał zamyślony.
-Cześć - powiedziałam nieśmiało. Chłopak odwrócił głowę w moją stronę, na co ja zareagowałam rumieńcem. Kiedy ja ostatnio się rumieniłam?
-Mogłaś jeszcze sobie poleżeć, jest dopiero szesnasta - posłał mi uśmiech, który niepewnie odwzajemniłam.
-Chyba nie masz mi za złe, że pożyczyłam twoją koszulkę? - spytałam.
-Nie, oczywiście że nie - uśmiechnął się szelmowsko - wygląda na tobie o wiele lepiej niż na mnie.
Ponownie się zarumieniłam. Co ze mną jest nie tak?
   Moje rozmyślania przerwał odgłos pukania do drzwi.
-Pójdę sprawdzić kto to - powiedział chłopak i ruszył w stronę drzwi.
Zaczęłam cofać się z powrotem do pokoju Janka, gdy nagle usłyszałam:
-Monia!
Zdziwiona odwróciłam głowę w stronę drzwi i ujrzałam idącą ku mnie Clary.
-Nic ci nie jest? Jak się czujesz? - spytała zatroskana.
-Nic, w porządku - odparłam lekko oszołomiona - co ty tu robisz?
-Wpadłam zobaczyć jak się czujesz i przyniosłam ci kilka twoich ubrań.
-To miłe, dzięk... Jak to moich ubrań?
-Nie żartuj - uśmiechnęła się drwiąco - przecież wiesz, że dla mnie włamanie to nie problem - zaśmiała się.
-No tak, to w twoim stylu - stwierdziłam ze śmiechem - a co się dzieje w biurze? - spytałam.
Mina dziewczyny zrzedła.
-Dzięki Andrei wszyscy gadają tylko o tym, że spierdoliłaś akcję. Lubasznikow jest przesłuchiwany, ale prezydentowi się to nie podoba. Nic na niego nie mamy.
-A co z Programem Ochrony Świadków?
-Jakim znowu Programem Ochrony Świadków?
-Nie przeszukiwaliście jego komputera?
-Nie wiem, nie jestem jakoś specjalnie wplątana w tę sprawę, ale chyba nie.
-Słuchaj - wyjęłam pendrivea, który przez cały ten czas ukryty był w moim gorsecie i podałam go Clary - daj to Robertowi i powiedz, że to znajdowało się na dysku Lubasznikowa. Nie są to akta o prezydencie, ale coś grubszego. Zrobisz to dla mnie?
-No jasne - odpowiedziała bez chwili wahania.
-Będę ci wdzięczna - uśmiechnęłam się.
   Pół godziny później byłam już ubrana w normalne ubrania. Od tego gorsetu trochę bolały mnie plecy. Clary wyszła dziesięć minut temu zostawiając w mojej głowie tysiące myśli związanych z plotkami w firmie. Ech, ta Andrea. W sumie sama jestem sobie winna, to ja zawaliłam misję. Tylko ja zawiniłam. Moja pierwsza spierdolona akcja. Cholera.
   Postanowiłam, że póki co nie będę sobie tym zaprzątała głowy i udałam się w stronę salonu, gdzie siedział Jaś.
-Słuchaj, naprawdę dziękuję za wszystko - powiedziałam - to ja będę się zwijać.
   Chłopak zerwał się na równe nogi i spojrzał na mnie zdziwiony:
-Co? Dlaczego?
-Już mi lepiej, mam ubrania, mogę już wrócić do siebie - uśmiechnęłam się delikatnie - nie ma sensu, żebym dłużej traciła twój czas.
-Ale to żaden kłopot - zapewnił - w sumie to miłe, że ktoś poza mną jest jeszcze w tym domu - twarz mu lekko posmutniała.
-Ale... - chłopak przerwał mi w pół zdania:
-Proszę, zostań jeszcze chociaż jedną noc. Chcę mieć pewność, że na
pewno już jesteś zdrowa.
   Zatkało mnie. Poza Aną, nikt się mną tak nie przejmował od czasu śmierci moich rodziców.
-No... dobrze, zostanę, ale jeszcze tylko na jedną noc.
   Chłopak rozweselił się. Aż zrobiło mi się ciepło na sercu, gdy spoglądałam na jego uśmiechniętą twarz.
-A może zjesz coś? - spytał niespodziewanie.
-Nie, nie jestem głodna - odparłam.
-Ale na pewno?
-Na pewno.
-Ale jesteś przekonana?
-Jestem przekonana.
-Ale tak na sto procent?
-Dobra, może zjadłabym jakąś kanapkę - przyznałam.
-To ci zrobię - chłopak ruszył w stronę kuchni i nim zdążyłam zaprotestować smarował już chleb masłem.
-Sama mogę sobie zrobić kanapkę - wyciągnęłam rękę w celu zabrania Jankowi noża, jednak ten odsunął dłoń:
-Nawet sobie tak nie żartuj, jesteś w końcu moim gościem - i wrócił do robienia kanapek, a w międzyczasie już nic nie powiedział.
   Godzinę później siedziałam obok Janka na kanapie oglądając telewizję.
-Słuchaj, muszę wyjść coś załatwić - spojrzał na zegarek, który spoczywał na jego lewej ręce - czuj się jak u siebie w domu, jedz co chcesz, pozwalam ci nawet pograć na moim playstation - uśmiechnął się.
   Chciałam zapytać się go dokąd idzie, na jak długo, ale stwierdziłam, ze to nie moja sprawa, więc tylko kiwnęłam głową.
   Chłopaka nie było już dobre dwie godziny. Czułam się nieswojo w jego domu, zwłaszcza sama. Gdzie on się podziewa?
   Zaczęło mi się trochę nudzić. W telewizji nie leciało nic ciekawego, więc ją wyłączyłam. To gdzie on trzyma te playstation? - pomyślałam.
   Leniwie wstałam z kanapy i skierowałam się ku pokojowi Janka. Myślałam, że jego playstation spoczywa w szafce pod telewizorem, jednak się myliłam. Skierowałam się więc z powrotem do salonu. Nie wiem dlaczego, ale czułam się jak dziecko szukające prezentów na Wielkanoc.
   Obeszłam pomieszczenie dookoła, jednak nic to nie dało. Podeszłam do schodów prowadzących na górę. Gdzieś tam Jaś sypia, gdy ja zajmuję jego łóżko. Powoli weszłam na pierwszy stopień. Kolejne przemierzyłam już pewniej.
   Gdy znalazłam się u szczytu schodów ujrzałam przed sobą korytarz. Ruszyłam żwawo przed siebie.
   Postanowiłam, że sprawdzę każde drzwi po kolei, zaczynając od tych z lewej. Wetknęłam głowę do pokoju numer jeden  - była to sypialnia, zapewne przeznaczona dla gości. Wydaje mi się, że to w niej Jan spędził noc.
   Kolejne drzwi, które sprawdzałam to łazienka, kolejny pokój, znowu pokój i jeszcze jedna łazienka. Swoją drogą, opłacanie takiego apartamentu musi kosztować fortunę.
   Gdy drzwi z lewej strony się skończyły, zaczęłam sprawdzać te z prawej. Pierwsze drzwi od końca były zakluczone. Dziwne. Ciekawe co jest w środku...
   Otworzyłam kolejne drzwi - bingo! Ten pokój wygląda jak prawdziwy pokój gier! Wszędzie tylko komputery, głośniki, leżące na ziemi pady, pełno gier ustawionych na półkach, dwa wielkie telwizory, xbox i playstation!
   Otworzyłam usta i rozglądałam się na boki. Gdy otrząsnęłam się z pierwszego wrażenia weszłam do środka.
   Było to naprawdę przytulne pomieszczenie, od którego biło spokojem. To dość ciekawe stwierdzenie, gdyż normalnie światło ekranów i szum urządzeń elektrycznych raczej mnie drażni niż uspokaja. A tu - proszę.
   Usiadłam się na jaskrawoczerwonym fotelu stojącym naprzeciwko wiszącego na ścianie telewizora. Odpaliłam playstation i sięgnęłam po pada. On ma tyle gier! Poczułam się jak za czasów dzieciństwa, gdy mama i tata grali ze mną na pegazusie. Brakuje mi tamtych czasów. Brakuje mi rodziców.
   Nie wiem ile czasu spędziłam na graniu, ale na dworzu zrobiło się już solidnie ciemno. Janka jeszcze nie ma? Dziwne.
   Zeszłam na dół i zawołałam kilka razy Jana. Nikt się nie odezwał, więc jeszcze nie wrócił.
   Siedziałam na łóżku chłopaka i oglądałam telewizję, gdy usłyszałam odgłos otwieranych drzwi. Zgramoliłam się z łóżka i udałam się do salonu. Zamarłam z przerażenia zatrzymując się w pół kroku.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mój blog ma już 800 wyświetleń za co naprawdę dziękuję :) Zapraszam do komentowania, im więcej komentarzy tym większą mam motywację aby napisać rozdział, a co za tym idzie - aby go szybko opublikować. :)
W razie pytań zapraszam na aska: 

ask.fm/Im_not_Cinderella

10 komentarzy:

  1. ahjasgvhdcvhjdsvch! *.* Jeszcze nie przeczytałam ale i tak już wiem że zajebiste!

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest mega wciągające!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. dlaczego w takim momencie? :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ile smutnych buziek :(
      Obiecuję, że w następnym rozdziale wszystko się wyjaśni i nastąpi rozwinięcie akcji, ale ciiii :D

      Usuń
  4. Fajnie rozwijasz akcje i nie przynudzasz jak to w wielu fanfiction bywa. :-)

    OdpowiedzUsuń

Chętnie poznam Twoją opinię :)